Po bardzo gorącym okresie ostatniego miesiąca i totalnym braku czasu, przyszedł czas na nowy, mogący budzić kontrowersje, niechęć do autora itp. post 🙂
Język angielski. Jakże świetnie znany. Z CV wynika, że przynajmniej 70% developerów zna ten język w stopniu zaawansowanym (jakże dumnie to brzmi!), 20% średnio – zaawansowanym, 5% podstawowym, a kolejne 5% nie zna wcale. Niestety, w praktyce okazuje się, że większość z nas zna ten język jednak w stopniu średnio – zaawansowanym, albo podstawowym sypiąc takimi znanymi kwiatkami jak „liquid” English czy „Thank you from the mountain” lub mniej znanymi, gdy w przypadku przesyłki (ang. shipment), informujemy szefa o tym, że przesyłka płynie statkiem. Niektórzy pracodawcy stosują testy z danego języka dla pracowników, zaraz po przyjęciu do pracy (nawet, jeśli dobrze wypadli na rozmowie). Z doświadczenia wiem, że na 100 pkt. możliwych do zdobycia, średni wynik oscyluje wokół 50 – 60%.
Dla przykładu:
Składamy CV, dzwoni rekruter (R) i nagle zadaje nam (M) pytanie po angielsku, dajmy na to:
(R) – Your experience encompasses a variety of IT projects. Can you tell something about these?
(M) – Yes. I work/worked/works in a/the/an company…and I did/done/do a lot of projects. I participate/participated/participates (o! trudne słowo) in C# application/applications (no, nieźle) created in MVC…yyyy…jak się nazywa to słowo, wypadło mi…a! architect…architecture!
Być może jest to bardzo bolesny przykład, ale niestety część z nas, przy takim pytaniu już leży.
Nie jest to problem, gdy będziemy głównie programować, czytać dokumentację czy ją pisać – tu zawsze jest czas na to, żeby otworzyć słownik, zastanowić się nad poprawnym słowem/gramatyką.
Problem pojawia się w momencie, gdy w naszym CV wpisaliśmy „zaawansowaną” znajomość j. angielskiego i nagle wymagany jest od nas bezpośredni kontakt z klientem (przez telefon lub face to face) – kolega wybaczy, klient nie bardzo – jak tu teraz, kurde, rozmawiać płynnie tak, żeby się nie ośmieszyć? Pal licho, jeśli nie mówi poprawnie gramatycznie – w dzisiejszych czasach ludzie żyjący w anglojęzycznych krajach też nie mówią poprawnie, co więcej Polacy po polsku też nie potrafią się prawidłowo wyrażać – ale co zrobić, gdy sypniemy jakimś kwiatkiem, obrażając przy tym klienta?
Kolejny ważny aspekt to dodatkowe języki – tu najczęściej wpisujemy niemiecki/francuski/hiszpański/rosyjski – biegłość na poziomie „podstawowym”. Biegłość na tym poziomie oznacza to, że potrafię kupić bilet/zamówić jedzenie w restauracji/zapytać o godzinę/drogę itp. Nie oznacza natomiast tego, że w podstawówce/gimnazjum/liceum mieliśmy dany język w szkole i potrafimy powiedzieć np. „Ich weiss nicht” czy „Parlez-vous anglais?”
Mój apel jest prosty – piszmy prawdę na temat języka w naszych CV. Nie koloryzujmy, ponieważ lepiej, jeżeli potencjalny pracodawca od razu wie, że przydałby nam się trening w postaci dodatkowych lekcji języka przed/po pracy, niż to, że jakimś cudem się prześlizgniemy przez rozmowę bez konwersacji w danym języku, a potem się okaże, że to co napisaliśmy nie jest prawdą.
Istnieje pewna poprawność wśród specjalistów IT zaraz po studiach każdy zna biegle angielski, Javę, C#, Javascript i pięć dialektów SQL-a, oprócz tego wzorce projektowe i UML-a bo na studiach nie miał problemu z zaliczeniem przedmiotów z tym związanych. Następnie w miarę upływu lat i zdobywaniu nowej wiedzy w danych dziedzinach poziom deklarowany poziom znajomości zaczyna maleć. Sam osobiście widzę to zarówno po sobie jak i po innych programistach wokół mnie.
Powiem Ci, że też mam takie odczucia. Im dalej w przysłowiowy las, tym człowiek jest w stanie obiektywnie spojrzeć na swoje umiejętności, ale niestety nie dotyczy to wszystkich. Niektórzy pomimo bagażu doświadczeń, dalej brną w bagno 🙂
„po Polsku” – sam też orłem nie jesteś…
Pewnie, że nie jestem 🙂 Na szczęście jestem programistą, a nie polonistą. Poprawione!
„EDIT: polsku z małej litery (wcześniej było z dużej), niektórym zrobi się lepiej” – do tego krytykujesz innych a sam krytykę ciężko znosisz. Tego uszczypliwego komentarza nie powinno być.
Masz rację, wyrzucam. Po prostu czasem się dziwię, że ludzie potrafią się przyczepić do takiej drobnostki (w stosunku do przekazu, jaki niesie za sobą wpis :))
Często przez taką „drobnostkę” przekaz traci części swej mocy 😉
Jak dla mnie wystarczy, żeby programiści wiedzieli jak wymawia się:
debugger, entity, path – i kilka innych podstawowych
Co dziwne, wielu ma z tym problemy.
Powiem Ci Piotrze, że mnie zdziwiłeś – tak jak jeszcze debugger słyszałem w różnych odsłonach (dibuger, debuger, debugger), path – (path, pef), tak co do entity to, aż sam jestem ciekaw jak można to inaczej wymówić – mógbyś przytoczyć? 🙂